piątek, 6 września 2013

#9 Nie zadawaj pytań, to nie usłyszysz kłamstw.

- Dominika, jak to się stało? 
- To ty kurwa nie wiesz skąd się dzieci biorą? - dławiłam się własnymi łzami.
- Aśka z Wiktorią wiedzą?
- Nie. Jak zobaczyłam test to wyszłam pod pretekstem złego samopoczucia.
Kamil nie wiedział co ma robić. Stał przy oknie, aż w końcu podszedł do mnie i po prostu mnie przytulił, pomimo tego, że jego biała koszulka w przeciągu minuty miała tysiąc czarnych plam od tuszu. Rzadko się zdarza, żeby młodsze rodzeństwo ratowało starsze.
- Wiesz, to nie jest koniec świata. Jesteś dorosła, masz 25 lat, skończone studia, pracę, przecież dasz sobie radę. Pomożemy ci. Poza tym, lubisz małe dzieci. A ja mogę być chrzestnym!
- Ty nic nie rozumiesz! To jest dziecko Pawła, który nie jest ani moim mężem, ani narzeczonym, ani chłopakiem. Wpadliśmy, rozumiesz? Przespałam się z facetem, któremu znudziłam się z dnia na dzień, a wparowałam mu do łóżka. Nie potrafię mu wybaczyć tej krzywdy z dnia na dzień. I co ja mu teraz powiem? Że jestem w ciąży? Że musi się mną zająć? A on mi powie, żebym spadała i zostawiła go w spokoju, bo on jednak znowu przemyślał sprawę i doszedł do wniosku, że to znowu nie to. Przed nim mistrzostwa, sezon ligowy, ciężka praca. On ma skupić się na grze. Przekreślę mu moment, w którym jego kariera zaczęła nabierać rozpędu.
-  A kiedy wy ostatni raz… No wiesz.
- Jakieś 7 tygodni temu?  Mniej więcej.
- Musimy powiedzieć o tym w domu. Najlepiej jeszcze przy rodzicach.
- Zwariowałeś?! A im co powiem? Że bzyknął mnie mój były, a ja zapomniałam, że istnieje coś takiego jak antykoncepcja?  A co powiedzą koledzy z drużyny jak się dowiedzą?  Że wzięłam go na litość i wepchałam się pod kołdrę, żeby tylko ze mną został, a jak znowu mnie porzuci to żeby zniszczyć mu życie i wyrobić opinię zimnego skurwysyna, tak?  A media? Masz milczeć. Wiesz tylko ty. Przynajmniej do czasu. Później wymyślimy co dalej.
- Ale to dla twojego dobra…

- Stop! Dla swojego dobra powinnam usunąć, dopóki jest jeszcze wcześnie.
Kamil popatrzył na mnie z niedowierzaniem.
- Nie wierze w to co słyszę. Co ci jest winne to dziecko? Przecież to nie jego wina, że Paweł cię zostawił i stało się jak się stało.
- Mnie nic. Proszę, zrozum mnie.  Ono nie może się urodzić. Nie chcę zostać z tym sama. Nie ufam mu.
- No tak. Przecież usunięcie będzie najlepszym rozwiązaniem. Wiesz… Idę. Nie mam zamiaru tego słuchać.



Kamil wyszedł do dziadków trzaskając przy tym drzwiami, a ja ponownie zalałam się łzami. Zaczęłam obwiniać samą siebie za to, co się stało, za chwilę zapomnienia.  Zachowałam się jak gówniara, która nie zna słowa ‘’konsekwencje ‘’. 
*


O zaistniałej sytuacji ciągle wiedział tylko brat. Chwilowe mdłości, które na szczęście nie pojawiały się zbyt często tuszowałam w miarę dobrze. Z resztą od nawału pracy chyba nikt nie patrzył na wzajemne samopoczucia.  Od zrobienia testu minął tydzień i dopiero w tym momencie zdecydowałam się na poranną wizytę u ginekologa.  Oczywiście wszystko potwierdziło się, 8 tydzień.  Zastanawiałam się czy powiedzieć Paulinie. I właściwie sama siebie nie rozumiałam, dlaczego chce ukryć coś, czego na dłuższą metę nie dam rady. Od natłoku myśli pozwalała oderwać mi się praca, która była dla mnie swojego rodzaju wybawieniem od zwariowania.

- Tak w między czasie, wpadłem sobie do naszych klubowych kulis. Cześć wam, zapracowani!
- Paweł ?! Co ty tu robisz?
- No miałem kilka spraw do załatwienia, poza tym chciałem się z tobą zobaczyć. Podobno coś ze zdrowiem. Dominika, co się działo?

- No nic. Przecież się zatrułam tylko. Nie ma z czego robić od razu wielkiego halo.
- Ale dlaczego się denerwujesz? Ja na ciebie nie krzyczałem przecież.
- Nie denerwuję.
- Dominika?

- No przecież wszystko w porządku. Nie chudnę, nie upijam się, nie imprezuje, nikomu się nie naraziłam, nikt mnie nie eeeeee … zgwałcił ani nic. - głupia.
- Mogłabyś czasem zadzwonić. Na przykład wieczorem.  Dać znak, że żyjesz. Bo ja już czuję, że się narzucam.
- W porządku, będę dzwonić.
- Trzymam cię za słowo. A teraz opuszczam was, bo muszę dojechać na trening w miarę punktualnie.


Na jego widok moje serce znowu zaczęło wywracać milion fikołków, a fakt, że pod sercem noszę małego Zatorskiego bądź małą Zatorską wzbudziło we mnie uczucie, którego sama nie potrafię zdefiniować. Strach? A może niedowierzanie? Może jeszcze nie przywykłam do tego? A może powinnam już podjąć jakieś ważniejsze decyzje? Może powinnam znowu wyjechać? Boże, tyle pytań w mojej głowie, a na ani jedno nie znam odpowiedzi. Życie jest jeszcze bardziej skomplikowane niż myślałam.

Po pracy postanowiłam nie wracać do domu, tylko iść na krótki spacer. Usiąść na ławce w parku i przez dłuższą chwilę oddychać wrześniowym,  a prawie październikowym, niestety chłodnym już powietrzem. Ulubione piosenki w uszach skłaniały mnie ku głębokim refleksjom. Doszłam do wniosku, że muszę przeprosić brata. Doskonale wiedziałam, że usunięcie ciąży będzie nie tylko morderstwem dziecka, ale również moim psychicznym samobójstwem, którego nie chcę i nie powinnam sobie fundować.  Na domiar złego, a może i dobrego, obok mojej ławki ujrzałam słodkiego chłopczyka, który prawdopodobnie niedawno nauczył się chodzić. Na moich ustach zagościł uśmiech. Sam od siebie. Wyciągał swoje malutkie rączki w moją stronę patrząc z zaciekawieniem na mojego Iphone’a, którego trzymałam w ręce. Do dziecka podeszła chyba mama, bo był do niej łudząco podobny . Przeprosiła mnie za wścibskość małego  i biorąc go na ręce udała się w stronę pobliskiego supermarketu.  Bartodziejska. Ty przecież też zawsze chciałaś mieć syna. Nawet dwóch.  Właśnie takiego. 

*

Kamil siedział w pokoju. Rozwiązywał jakieś zadanie z matematyki. Weszłam cicho i stając obok brata popatrzyłam na numer zadania, nad którym najzwyczajniej się zastanawia.  Sama byłam dobra z matmy, więc szybko zorientowałam się o co chodzi.
- Przecież musisz to tylko uporządkować i policzyć. Nic trudnego.
- A ty co tutaj? Znowu przyszłaś pierniczyć jakieś durne farmazony? Już możesz wyjść.
- W sumie to z juniorem chcieliśmy zaprosić cię do kina. Bo mamy bilety. Mam dwa, a junior wchodzi za darmo, więc jeden zostaje. Ale skoro nie chcesz … To idę sobie.
- Stój! A junior kupi mi popcorn? Zjadłbym.
- Kupi. Kończ zadanie, a ja lecę do siebie. I nie planuj nic na piątek wieczorem. Masz ze mną randkę. Aha. Jeszcze jedno. Nie będzie żadnego usuwania. 
Kamil uśmiechnął się.
- Siostra, damy radę. Wujek wam pomoże.







Jakoś tak... Podoba mi się ten rozdział. <skromna ja>.
Zaczynam się zbierać w sobie. Motywować do działania. Prawko umówione, nauka idzie pełną parą. Będzie dobrze? Musi.
A teraz ujawniam się światu i macie brzydką mnie, czyli totalna prywata: http://instagram.com/olczaolcza

Adijos. 

3 komentarze:

  1. "Mam dwa, a junior wchodzi za darmo". Uwielbiam ten tekst. Ogólnie, lubię to całe przecież.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ona musi mu powiedzieć! Bez względu na reakcję jego, jego otocznia i wszystkiego! Dobrze, że nie zrobiła błędu swojego życia i nie zabiłą juniora:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedziałam, ajaj, wiedziałam ;) Podoba mi się to, że jest w ciąży i że będzie nosiła małego Zatorskiego. To słodkie. Jak zaczęła marudzić o tym usunięciu to myslałam, ze jej strzelę. No, ale się w porę opamiętała. I kiedyś musi w końcu powiedzieć o tym Pawłowi. Czy mu się to podoba czy nie on musi to zaakceptować. Bo przecież to też jego dziecko. Tylko niech nie robią głupot, a szczególnie Zati, bo to artysta jakich mało xD Słonko, od kiedy ty jesteś brzydka? ;) Poczekaj, poczekaj zaraz zacznie Cie obserwować taka ruda małpa - znaczy ja. :*

    OdpowiedzUsuń